poniedziałek, 9 listopada 2015

Wakaicon, Tychy i niespodzianki.

Spędziłem dwa wspaniałe dni w Tychach. A powodem był II Dzień Japoński Wakaicon, który odbywał się w Klubie osiedlowym "Uszatek" - 7.11.2015r., a na który zostałem zaproszony. Jak zwykle miałem pewne obawy /bo daleko, bo pierwszy raz itd./, jednak kiedy o godz. 8 rano wysiadłem na Dworcu PKP w Tychach, wszystko minęło. Zaczęła się ciekawa przygoda. ok godz. 9.00 przekroczyłem próg Klubu, gdzie trwały jeszcze ostatnie przygotowania. I tu pierwsze zaskoczenie - dekoracje:czerwone liście klonu, ścianka do zdjęć, podpisane sale, wystawa zdjęć Piotra Słowikowskiego z podróży do Japonii a także wystawa japońskiej ceramiki. Do tego dołączyły moje prace, które zdobiły największą salę. Miało ich być tylko 17, ale... w efekcie zabrałem ponad 30.


.



I zaczęło się, oficjalne, od powitania a później przez 6 godzin trwały warsztaty, pokazy, panele. Dla każdego było coś. W trakcie odbywały się dwa konkursy - teoretyczny, z pytaniami, a odpowiedzi należało szukać na rozwieszonych planszach po całym obiekcie i drugi - na najładniejszy ogródek zen. Były też stoiska z sushi czy wegetariańskimi sajgonkami, sala z grami a także coś z popkultury - stoisko mangowe: kubki, przypinki, podkładki.


 



Co sam zobaczyłem? Na początku pokaz śląskiego Klubu Aikido. Podglądałem warsztaty z parzenia herbaty, prowadzone przez Japonki:... z ACI. Samą ceremonię znam, wiec bardziej mnie kręciły kimona prowadzących. Można było się ubrać w yukaty i zrobić sobie zdjęcie na tła góry Fuji. Zahaczyłem o warsztaty origami. Wcześniej odbywały się warsztaty laleczek z papieru, ale nie zdążyłem - zobaczyłem tylko efekty. Na pokaz kendo, też się nie załapałem - nie da się być wszędzie. Był także konkurs jedzenia pałeczkami ryżu na czas.






A później zaczęły się moje warsztaty z malarstwa sumi-e. Wśród uczestników samem starsze osoby - same panie i jeden pan. Bambusy okazały się nie tak prostą sprawą, ale uczestnicy dawali radę. W tym samym czasie trwały warsztaty kaligrafii jap. 






Ostatnim punktem programu był pokaz ubierania kimona. I zostały zdjęcia - grupowe i indywidualne. Nie mogłem sobie odmówić zrobienia zdjęć z młodymi "Japonkami" w yukatach i w kimonie.





Były też niespodzianki - oprócz tego, ze poznałem wspaniałych ludzi, pasjonatów, chętnych do pracy, pomocy i zaangażowanych w przygotowanie i prowadzenie całej imprezy to poznałem p. Sławę Sibigę - poetkę haiku z Tych. Godzina na rozmowę za szybko minęła. O prezentach pisał nie będę, bo też byście chcieli :) 


Sobota minęła bardzo szybko. Bywam na różnych japońskich imprezach - od poważnych - uniwersyteckich, przez szkolne kończąc na mangowych konwentach. Wakaicon był zupełnie inny, klubowy, ciepły, bez spinania się, ze coś nie wyjdzie. Być może dlatego zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Na koniec garść podziękowań - organizatorom imprezy za zaproszenie, społeczności Wakai Team za zaangażowanie - to było widać i wszystkim których miałem okazję poznać 



Jednak największe podziękowania kieruję do Gabrysi i Piotra. To dzięki ich pomocy, mogłem znaleźć się na Wakaiconie i spędzić w Tychach dwa dni. A towarzyszyli mi od momentu wyjścia z pociągu w sobotę po odjazd - także na PKP. Były długie rozmowy, przenocowali mnie a także zabrali na krótki spacer po Tychach. Nie chciałem robić kłopotu, więc wybrałem jak najwcześniejszy pociąg. 

A sam spacer to kolejne niespodzianki. A wśród nich dwie, z którymi będę kojarzył Tychy i które w jakiś sposób są mi dość bliskie. Pierwsza to piramida - centrum energetyczne Tadeusza Ceglińskiego - bioenergoterapeuty. Ezoteryka to mój konik, wiec stanąć przed taki mm miejscem - wow.
A drugie - to kościół p.w. św. Ducha z polichromią Jerzego Nowosielskiego /jego twórczość też lubię/. Kiedy weszliśmy do środka - wnętrze powaliło mnie na nogi. Żeby nie trwająca msza mógłbym tam siedzieć i siedzieć. Kiedy zobaczyłem jedno z malowideł na ścianie coś mi zaświtało w głowie - przecież ja ten kościół skądś znam. W 1994 r. dostałem wyróżnienie w konkursie plastycznym - był to album o twórczości Nowosielskiego. Wśród ilustracji - wnętrze kościoła w Tychach. Minęło 20 lat i mogłem zobacz je na żywo






Wróciłem do domu bardzo zadowolony i naładowany pozytywną energię - nie tylko z tyskiej piramidy, ale i z wieloma pozytywnymi wrażeniami. Mam nadzieję, ze kiedyś jeszcze będzie okazja odwiedzić Tychy i zobaczyć na swojej twarzy uśmiech i zadowolenie.

zdjęć na FB: Wakaicon, Tychy i niespodzianki.

2 komentarze:

  1. " Godzina na rozmowę za szybko minęła" tak, to prawda Panie Mariuszu , ale nic straconego proszę częściej wpadać do Tychów , zapraszam. Nasze miasto jest przyjazne.
    Dziękuję za spotkanie , rozmowę , za bambusowe haiku .
    Życzę uśmiechu na twarzy oraz dobrych ludzi wokół.

    sumi-e
    wsłuchuję się w szelest
    liści bambusa

    Z pozdrowieniami Sława Sibiga

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna fotorelacja Panie Mariuszu :)

    OdpowiedzUsuń