niedziela, 30 listopada 2014

Tsuru Japan Festiwal 2 w Rybniku

Niedzielne popołudnie - 9 listopada, godz. 13.00 mam busa z Rybnika do Katowic. Jedzie ze mną też kilka osób z konwentu. Na dworcu PKP nie było problemu ze znalezieniem kasy biletowej. Byłem pierwszy raz w Katowicach. Więcej strachu było z tym, czy wsiądę w dobry pociąg - a pociągami też nie jeżdżę. Udało się. Pociąg jedzie do Poznania. Mój cel to Wrocław. Mam być na miejscu po 17.00. Ponad 3 godziny drogi. W przedziale ze mną jeszcze trzy osoby: pan z przewodnikiem po Ziemi Świętej, starsza pani rozwiązująca krzyżówkę i młoda dziewczyna czytająca coś na hm... jakimś czytniku elektronicznym - zapewne studentka. To ona mnie najbardziej rozpraszała swoim wyglądem. Czasami patrzyłem w okno (tam też się odbijała), żeby nie patrzeć się cały czas na nią tak wprost :) w  międzyczasie pisząc relację z konwentu. Później doszła jeszcze jedna dziewczyna. Pod koniec podróży zaczęliśmy rozmawiać, poznałem ciekawych ludzi, ale... o tym poczytajcie na blogu wcześniej wspomnianego pana - Z Katowic do Poznani


A wracając do konwentu. Wracam z niego bardzo zadowolony. Moje pierwotne wyobrażenia okazały się blednę (Rybnik daleko, nowe miejsce, nowe miasto, nowi ludzie) i do tego moje punkty programu ułożone albo wcześnie rano, albo późnym wieczorem. Kto o tej porze przyjdzie? A jednak. Drzwi się nie zamykały, a sale nie świeciły pustkami. Ale po kolei

Do Rybnika dotarłem około północy, może ok. 23.00 Padnięty i zmęczony podróżą, do tego prosto z wernisażu w Lublińcu, w deszczu z kierowcą, z którym eh.... szybciej i bez nerwów byłoby jechać pociągiem. Na miejscu zobaczyłem program, rozkład sal, powiesiliśmy prace z bardzo miłą dziewczyną (niestety nie pamiętam jej imienia, może w komentarzu się ujawni) i po wszelkich formalnościach i sprawach organizacyjnych ulokowany w VIP-roomie. Kolejne dwie godziny spędziłem w konwentowej kawiarence na rozmowach z organizatorem, składając żurawie origami, które później były wykorzystane do dekoracji okien. Mija 2 godzina w nocy. wypadałoby iść spać bo o 10.00 zaczynam warsztaty musi-e. I tak zaczął się pierwszy dzień konwentu


SOBOTA
Warsztaty sumi-e. Przyszła jedna osoba, później kolejne dwie. Mieliśmy malować w kameralnym gronie, choć miałem już wszystko zwijać. Okazało sie jednak, ze drzwi sali nie zamykały się i co chwilę ktoś nowy dochodził. Nie spodziewałem się takiego zainteresowania. Dwie godziny bardzo szybko minęły i zdążyliśmy tylko namalować bambusy. A podobno to taki łatwy motyw :) Atmosfera była super, wesoło, radośnie trochę z żartem.Czyli pełny luz.





Do 15.00, kiedy mam kolejny pkt programu, mam wolne. Zostałem w sali na kolejnych warsztatach rysunkowych z perspektywy. Prowadzący przyjechał z Wrocławia. Prawdopodobnie ktoś po ASP, ale taki: "Jem bułkę przez bibułkę". Mam awersję do takich ludzi, którzy wszystko wiedzą. Ale... samo rysowanie było fajne.  Później poszedłem na koncert Fumi Neko. Przyjechała tylko jedna dziewczyna, druga się rozchorowała. 
 

Tuz po koncercie szybko do sali, gdzie prowadzić miałem panel o świętach i festiwalach japońskich. Zaczął się 15 min. później, gdyż były problemy ze sprzętem. O 22.00 prowadzę kolejny - o gejszach. Na obu panelach sale były pełne, choć ten drugi, mimo późniejszej pory zgromadził więcej ludzi.

Na 18.00 poszedłem zobaczyć występ grupy ogniowej - Fire show. Mimo lekkiego deszczu pokaz był świetny. Wszyscy chyba zapamiętają świecący "szlafrok" w kolorze ecry chłopaka i czerwoną kokardę dziewczyny, którą zresztą zoastwaiła na kaloryferze. Ogień jest mio bliski - w kończy czeary bez ognia to nie czary :) wiec i sam występ mi się bardzo podobał. Nawet deszczowa pogoda nie przeszkadzała. W niedzielę, kiedy sprzątano sale, zabrałem ją ze sobą co by nie zniknęła w odmętach śmieci i wyślę dziewczynie jak zajadę do Wrocławia. 




Po tym występie czekałem na Cosplay. Miałem zamiar iść popatrzeć na warsztaty Shiori,- śląskiej rysowniczki komiksów, którą kojarzę z FB, bo śledzi mój fp, ale... występ skończył się później niż było w planie, warsztaty już się zaczęły (a nie lubię wchodzić w trakcie i przeszkadzać) a do tego wypadałoby wreszcie coś zjeść. Usiadłem an ławce na korytarzu na przeciwko sali warsztatowej: pomyślałem, ze zjem i wejdę zobaczyć co tam się dzieje. W trakcie wyszła prowadząca  szukając kogoś, kto by zmoczył gąbkę do tablicy. No bo jak tu wejść do męskiej toalety :)
Po jakimś czasie znów ktoś wyszedł z sali szukając kogoś, kto by zrobił zdjęcie. padło na mnie. Czemu nie. Wchodzę do sali i na powitanie dostaję brawa. Zdziwiony bardzo: o co chodzi?, przecież miałem zrobić tylko zdjęcie. Prawdopodobnie był to podstęp żeby mnie tam ściągnąć. I nie żałuję. Zostałem dwie i pól godziny. A Cosplay? Odpuściłem sobie.  


Trwały rysunkowe kalambury. Ludzie podzieleni na grupy, każdy miał karteczki z tytułami filmów. (wieczorem, kiedy byłem szykować salę do opranych warsztatów, zebrałem wszystkie te kartki ze sobą - takie moje zbieractwo). A prowadząca Shiori - hm... zamiast słuchać co ona mówi to tylko na nią patrzyłem. Moze to już takie zboczenie artystów, ze niektórzy ludzie inspirują. bardzo miłą i sympatyczna dziewczyna, studentka turystyki, która rysuje swój komiks w internecie- Alt Ef Cztery



Ponieważ musiałem wcześniej wyjść - na swój panel o gejszach - słuchacze już czekali w sali, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie na koniec. Szkoda, że nie było więcej czasu, żeby sobie porozmawiać. Moze następnym razem. I tyle. Nic więcej nie napiszę, co widziały oczy i wyobraźnia. Wyszedłem z sali bardzo zadowolony. /Później znaleźliśmy się na FB/


NIEDZIELA
I kto przyjdzie o 8.00 rano na jakiś tam pokaz malarstwa japońskiego? I znów się pomyliłem. pełna sala, dużo dobrego humoru. Po kilku słowach wstępy czym jest sumi-e, jaki sprzęt, kilak namalowanych prac. Do malowania zaprosiłem też uczestników. Malowanie enso - kółek sprawiło chyba najwięcej frajdy. Po godzinie kolejny pkt. - calligraphy body painting. I znów mile zaskoczenie, że ludzie chcą być pomalowani. Mało czasu a chętnych dużo. Godzina okazała się nie wystarczająca. Następnym razem muszę pomyśleć nad inna farbą, którą będzie lepiej widać i za szybko nie będzie schodziła, bo tusz jednak nie jest najlepszym rozwiązaniem. 






Moim ostatnim punktem niedzielnego programu były warsztaty malowania kawą. też krótkie - bo godzinę, ale... chętnych też było dużo. Wtedy każdy mógł się poczuć choć na chwilę artystą. W sobotę wieczorem docierały do mnie informację, że szkoda, że nie są w sobotę, bo byłoby więcej chętnych .W niedzielę wiele osób szybko wyjeżdża. Szczególnie ci, którzy mają dalej do domu. Ja też nie mogłem przedłużać, bo też miałem ułożony rozkład pociągów powrotnych. Może następnym razem trzeba to lepiej przemyśleć. 


Wszystkie powstałe prace, czy kawowe, czy sumi-e, które nie zostały zabrane przez uczestników warsztatów trafiły do mnie. I znów moje zbieractwo się odezwało. Szkoda, żeby trafiły na makulaturę lub do kosza a ja z nich jeszcze coś zrobię.

Na koniec kilka słów o konwentowej kawiarence, od której zaczął się mój pobyt na konwencie. Przychodziłem tam po gorącą wodę. A do tego każdy z zaproszonych gości miał zapewniony pakiet żywieniowy: śniadanie, ciepły posiłek, kawa+ciasto. Bardzo miła obsługa. Przychodziłem tam żeby posiedzieć i odpocząć. 

Wróciłem z konwentu bardzo zadowolony. Choć fizycznie może zmęczony, ale pełen energii. Poznałem wielu ciekawych ludzi. W przerwach znalazłem czas na spotkanie z katowicką komiksiarnią, obejrzenie co mają inni wystawcy za asortyment. Nie jestem jakimś zapaleńcem, jedzącym nałogowo na konwenty m&a, byłem jedynie na pięciu, ale ten uważam za jeden z lepszych. Może były pewne niedociągnięcia (choćby sprzęt czy materiały do warsztatów - ale to wszędzie się zdarza), czasem można było się pogubić w szkolnych korytarzach, mimo to najważniejsza jest atmosfera. I ta tutaj była taka, jaka mi odpowiadała. Jeśli będzie kolejna edycja i mnie zaproszą, chętnie przyjadę. Zdobyłem nowe doświadczenie, poznałem nowych ludzi, spędziłem świetnie czas, zapominając o szarej codzienności. Byłem tam, gdzie być powinienem. Mimo pierwotnych obaw, należą się wielkie podziękowania dla organizatorów. Zrobiliście świetną robotę.

Fotorelacja dostępna na FB:
Tsuru Japan Festiwal 2

2 komentarze:

  1. Dziękuję za miłe słowa a w szczególności za to, że zamiast iść na cosplay (na który sama bym poszła, gdybym mogła) zostałeś z nami ^^. Nie spodziewałam się, że ktoś mnie widział z tą szmatą do tablicy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprawne oko wszystkiego się dopatrzy xd. Widocznie prowadząca miała taką siłę przebicia, że wolałem zostać z wami :).

    OdpowiedzUsuń